Święto Stado – okiem rodzimokulturowca

Od redakcji: prezentujemy relację ze Święta Stado zorganizowanego przez Konfederację Rodzimowierczą 21 maja 2016 roku w grodzisku Owidz. Autorem relacji jest Kamil Gorzka, doktorant na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim i rodzimokulturowiec. Było to jego drugie święto Rodzimowiercze.

Starosłowiański kult płodności – relacja z pierwszego Święta Stado w Grodzisku Owidz

             Ostatnimi czasy dostrzegamy mocno przejawiające się i żywo poruszane zainteresowanie kulturą praprzodków zamieszkujących niegdyś polskie ziemie. Kultura słowiańska, albo lepiej prasłowiańska, kultura dawnych Słowian wybiegała daleko poza chrystianizację tych ziem na przełomie X i XI wieku, a jej przejawy można było dostrzegać jeszcze wiele wieków po niej. Przejawiała się przede wszystkim w rozmaitych komponentach kompleksu kulturowego takich jak: symbole, mity, rytuały, obyczaje, światopogląd, czyli te o charakterze duchowym oraz w nośnikach fizycznych. Szczególne znaczenie dla podtrzymania tej tradycji ma folklor oraz poezja i literatura (bajki, legendy) ludowa, a także przekazy ustne. W myśl tego w dniach od 20 do 22 maja, za sprawą Konfederacji Rodzimowierczej zrzeszającej niektóre polskie wspólnoty rodzimowiercze, po raz pierwszy podjęto obchody Święta Stado. Wedle zainteresowanych Święto Stado jest jednym z pierwszym zanotowanych dawnych świąt Słowian w polskich kronikach, a szczególnie u Jana Długosza. Jak twierdzą, zostaje ono przywrócone po blisko pięciuset latach i od tej chwili zapisuje się w kalendarzu rodzimych obchodów jako ogólnopolskie święto rodzimowiercze. Miejscem wydarzenia było pomorskie, niezwykle klimatyczne Grodzisko Owidz, usytuowane nieopodal Starogardu Gdańskiego. Grodzisko Owidz jest rekonstrukcją dawnego, bo XI-wiecznego grodu i chałup słowiańskich. Gród znajduje się na wzgórzu przy rzece o nazwie Wierzyca. Jak świadczą zapiski historyczne i tablice informacyjne usytuowane na jego terenie, został postawiony za czasów Bolesława Chrobrego, celem umacniania pozycji króla nad Pomorzem. Zniszczony natomiast najprawdopodobniej przez Władysława Hermana około 1090 roku, starającego się tłumić bunty wśród Pomorzan. Grodzisko służyło bowiem celom militarnym, ale też i mieszkalnym. Stąd rekonstrukcja obejmuje bramę wejściową, drewnianą palisadę, wieże bramną, wieżę ostatniej obrony i wieżę obserwacyjną (które w rzeczywistości były zapewne większe), chałupy kryte strzechą oraz półziemianki (których w rzeczywistości było więcej, niż zrekonstruowanych). Pośrodku zaś pozostał niezabudowany obszar zwany majdanem, przy którym odbywały się miejscowe wiece, narady i spotkania dotyczących ważnych kwestii w blasku ogniska. Wiernie oddana rekonstrukcja stanowi nie lada gratkę dla odwiedzających grodzisko, a przede wszystkim dla zaangażowanych w podtrzymywanie dawnych tradycji i kultury. Oprócz typowych rekonstrukcji w ramach infrastruktury, na podgrodziu znajdują się turystyczne zabudowania, takie jak restauracja, sklep z pamiątkami, plac zabaw etc.

Co do samych obchodów Święta Stado, jego nieoficjalna część – dla zapisanych wcześniej rodzimowierców i rodzimokulturowców – rozpoczęła się w piątek od rozlokowania namiotów i zaznajomienia się z obszarem grodziska. Potem nadszedł czas na odprawienie obrzędu otwarcia, realizowanego poprzez przyzwanie dusz przodków i zaproszenie ich do wspólnego radosnego świętowania. Po czym nastał czas biesiady oraz długich dyskusji przy ognisku i muzyce słowiańskiej. Właściwym dniem obchodów była sobota, która zaczęła się stricte naukowo, tzn. wygłaszanymi wykładami, które jednak przeradzały się w ich toku w słuszną dyskusję. Pierwszy temat, poruszony przez Arkadiusza Bartwickiego, dotyczył „Praktyk magicznych i osób zajmujących się magią na Słowiańszczyźnie w szczególności na terenie Polski„. Autor odniósł się w swej prelekcji do istotnej kwestii przejawów magii w codziennych czynnościach, budując niejako pomost pomiędzy dawnym rozumieniem magii a tej ujawniającej się na gruncie współczesnym. Kolejny temat, którego oratorem był doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego – Jakub Zielina – traktował o „Magii i praktykach guślarsko-szamańskich na tle bajek i podań ludowych”. Wciąż żywy problem szamanizmu został zarysowany w adekwatny sposób. Przytoczone przykłady i przejawy współczesnego szamanizmu (np. podlaskich Szeptuch), a także podejście społeczeństwa do szamanizmu obecnie spotkały się z odezwą i ożywioną dyskusją pośród słuchaczy. Obydwa stanowiły dobry wstęp i umysłowy rozruch na dalszy dzień. Na „deser” Sylwia Liv Storraada opowiedziała o tym „Jak to z wełną było” i zademonstrowała pokaz rzemiosła, fundując dodatkowo zebranym warsztaty tkackie.

Właściwe oficjalne świętowanie poprzedziło majenie, tzn. zdobienie grodziska wcześniej zebranymi gałązkami, listkami i kwiatami, charakterystyczne dla tych obchodów. Święto Stado poświecone było niegdyś i – jak widać – jest obecnie prastarym słowiańskim bóstwom Łado i Leli (których, słabo rozpowszechniony, kult w obecnym Rodzimowierstwie jest cokolwiek kontrowersyjny – przyp. red). Pani Lela uchodziła za boginię miłości, budzącej się wiosny (stąd symbolika majenia i przyozdabiania domostw oraz grodu), opiekunkę rodziny oraz zmarłych przodków. Drzewami, szczególnie związanymi z tą postacią są lipa i brzoza, którym przypisywano magiczne właściwości już za czasów dawnych Słowian, a potem również w czasach chrześcijańskich. Łado (zwany również Swarożycem) był uznawany przez prapradziadów za bóstwo ognia, prawa, wojny, ściślej ładu, a także wiosny z racji budzącego się w tej porze roku Słońca. Uchodził za tego, który budzi wiosnę, pokonując zimową ciemność. Jako pan wiosny i Słońca umożliwiał ludowi dokonywania pierwszych zasiewów płodnej Ziemi, gdyż jak wiadomo cały rok kalendarzowy słowiańskich przodków obracał się wokół cykli związanych z przyrodą i w zgodzie z jej naturalnymi „boskimi” przejawami. Święto Stado można zatem uznać za święto płodności, „rodzenia się”, co mogło trwać aż do Nocy Kupały (nocy przesilenia letniego). Ku czci boskiej pary Łado oraz Leli wiosną kobiety i mężczyźni odbywali taniec z mieczami i nie inaczej było teraz w Grodzisku Owidz. Po rozpoczęciu na podgrodziu nieopodal rzeki orszaku dziewcząt z mieczami, zbliżał się on do każdej z grup rodzimowierców i rodzimokulturowców zbierając obiaty, tj. ofiary dla bóstw. Tworzenie radosnego tanecznego korowodu i przemieszczenie się w okolice chramu oraz obrzędowego ogniska wprowadzało w kolejną część uroczystości. Nastąpiła bowiem Trzeba, czyli moment składania ofiar poszczególnym bóstwom, poprzedzona wypowiadaniem stosownych inkantacji przez żerców (kapłanów ofiarników). Ofiary składane były i są, zgodnie z tradycją, w przeznaczonym do tego „świętym” ogniu. Ciekawy, z punktu widzenia postronnego obserwatora zainteresowanego tą kulturą, okazał się etap przekazania modlitw i próśb ludu poprzez położenie rąk na chlebie, który nabiera wówczas wyjątkowego symbolicznego znaczenia i wymiaru transcendentnego przekaźnika. W uroczystościach obrzędowych o charakterze oficjalnym udział brali nie tylko rodzimowiercy, czy rodzimokulturowcy, ale także sporo grono turystów odwiedzających Grodzisko Owidz. Sądząc po ich reakcjach i wygłaszanych opiniach, wynosili pozytywne wrażenia z przybliżonej im w pewnym stopniu duchowości przodków, reaktywowanej w obecnych czasach. Jednak wiadomo, że z racji czasów, w których egzystujemy ta duchowość nabiera zupełnie innego wymiaru, niż miało to miejsce dawniej. Z tej racji niekiedy odnieść można wrażenie, że zatraca się gdzieś istotna dla kultury słowiańskiej naturalność.

Po przeżyciach natury duchowej przyszedł czas na umacnianie natury fizycznej, czyli słowiańskie igrzyska. Rywalizowano – nie zawsze zupełnie na poważnie – w takich konkurencjach jak strzelanie z łuku, walka na miecze, rzucanie drewnianym balem w dal, wchodzenie na słup igrzyskowy itp. Dla dawnych Słowian tężyzna fizyczna była czymś z pewnością pożądanym, stąd nawiązanie do aspektów nie tylko duchowych, ale i cielesnych. Zaraz potem przyszedł czas na część artystyczną, w ramach której odbyły się koncerty zespołów parających się muzyką rockową z folkowym, słowiańskim zacięciem, a były to: Kos, Brzezica i Żywiołak. Uczestnicy mogli wtedy dać upust towarzyszącym emocjom oraz poddać się transowi wywoływanemu przez taniec i muzykę. Gdy Słońce chyliło się ku zachodowi następował tzw. obrzęd rusalny, polegający na odprowadzeniu królowej Leli wraz z rusałkami. Rusałki był popularnymi na terenach dawnej Polski oraz całej Słowiańszczyzny demonami żeńskimi. Nazywane różnie, np. Brzeginiami, gdyż zamieszkiwały brzegi rzek, albo Bogunkami ze względu na zamieszkiwanie w okolicach konkretnej rzeki, w tym wypadku Bugu. Wyraża to rozłożystość, sprężystość i „żywość” demonologii oraz mitologii słowiańskiej odnoszonej przez lud do rzeczywistości. Królowa Lela została pozbawiona wówczas elementów roślinnych i zielonych, które rozrzucono w miejscu odbywania rytuału. Rusałki, piękne kobiety, symbolizujące wiosnę budzącą się do życia, a także piękno, wiążące się z pożądaniem, a co za tym idzie z płodnością, w lasach i nad brzegami rzek obchodziły wtedy także swoje święto (potem tradycja ta znajdowała ciągłość podczas Zielonych Świątków). Zatem po przekazaniu od żerczyni w imieniu ludu rusałkom należnych darów, następował ostatni obrzęd tegorocznego Święta Stado. Ostatnim ważnym momentem było zajęcie miejsc przy ognisku biesiadnym w obecności bóstw Łado i Leli. Wówczas żercy odprawili obrzęd dziadów, wygłaszając modlitwę do zmarłych przodków przy akompaniamencie strzelającego ognia. Święto kończyło wspólne biesiadowanie przy pełni Księżyca, granie słowiańskiej muzyki na instrumentach, śpiewanie i dyskusje, którym nie było końca aż do świtu.

Podtrzymywanie pamięci o tradycjach, obyczajach i mitologii słowiańskiego kręgu kulturowego jest żywe, na co wskazuje szerokie zainteresowanie tematyką. Ogromną rolę w tej kwestii odgrywa przede wszystkim folklor, ludowa sztuka, a także symbolika i zwyczaje zachowane do dziś (szczególnie na wsiach) w tożsamości potomnych, a nie do końca jednak sobie przez nich uświadamiane i zauważane, pojawiające się obok bliższej nam późniejszej tradycji chrześcijańskiej, a nierzadko się z nią nie kłócących, a co więcej, przenikających się.

Gorzki Binx     

(doktorant Filozofii UWM w Olsztynie, Rodzimokulturowiec)

Zdjęcie: Grodzisko Owidz

Dodaj komentarz