Genderowe postrzyżyny Krytyki Politycznej

Do napisania niniejszego artykułu poczuliśmy się zmuszeni po przeczytaniu artykułu w serwisie PCH24.pl, w którym autor opisuje „kpiny z duchowości”, jakie urządzili sobie funkcjonariusze z Krytyki Politycznej. Sęk w tym, że są to owszem kpiny, ale z Rodzimowierstwa i tradycji w ogóle.

Wspomniana wyżej kanapowa organizacja, zajmująca się generalnie dekonstrukcją kultury i człowieczeństwa, a sławna chociażby z zapraszania niemieckich terrorystów na obchody Święta Niepodległości, zapragnęła w swojej siedzibie urządzić „postrzyżyny/zapleciny”, z tym, że na nowoczesną – a jakże – modłę. W artykule czytamy, iż obrzęd (będący rytuałem przejścia z dzieciństwa w wiek młodzieńczy) ma być w zamierzeniu alternatywą dla I Komunii Świętej, co jak do tej pory ma sens, ale za chwilę okazuje się być już tylko gorzej. Otóż zgodnie z nowoczesnymi doktrynami, owe silnie powiązane z rolami i tożsamością płciową obrzędy można na imprezie KriPo wybrać… niezależnie od płci. Jak czytamy: Damy im [dzieciom] wybór bez względu na płeć, czy chcą przejść Postrzyżyny (symboliczne obcięcie kosmyka włosów) czy Zapleciny. Jeden i drugi rytuał dostępny jest i dla chłopców, i dla dziewczynek. Są to słowa niejakiej Anna Kłonkowskiej, inicjatorki wydarzenia i pracownicy… Uniwersytetu Gdańskiego. I dalej: Chcemy jednak połączyć obie uroczystości i wybór danej ceremonii, lub decyzję o uczestnictwie w obu, pozostawić dzieciom – w zależności od ich preferencji i długości włosów. Bez komentarza. Najśmieszniejsze jest jednak to, iż zabawę swoim naukowym autorytetem firmowała inna pracowniczka UG, prof. dr hab. Maria Mendel, która słusznie zauważa, iż rytuał pożegnania dzieciństwa jest potrzebny, z jakiegoś jednak powodu dodaje, że należy go oderwać od duchowości. W rezultacie dzieciom prezentuje się rytuał religijny odarty z pierwiastka duchowego i dodatkowo wynaturzony pseudonaukową ideologią gender.

Niestety, na tym szaleństwo bynajmniej się nie kończy i już za chwilę dowiadujemy się, iż podczas ceremonii najmłodsi otrzymują „plasterek dębu” (?), które to drzewo  wyświetlono na komputerze (??). Katolicki autor artykułu na PCH24.pl doszukuje się tu kpin z hostii, my jednak dostrzegamy przede wszystkim niezrozumienie dębowej symboliki, ba – symboliki starszej niż hostia. Nie żeby nas to dziwiło – dąb ściśle związany jest z męską płciowością, a na tak nowoczesnym „obrzędzie” to przecież niedopuszczalne, bo nie można wszak zakładać, że każdy kto wygląda na chłopca się za takiego uważa…

Reszta artykułu to już tylko płacz nad „pogańskim odejściem od wiary Chrystusowej”, więc nie będziemy się nad tym rozwodzić. Jakkolwiek, czujemy się jednak w obowiązku powiedzieć stanowcze NIE wiązaniu podobnych praktyk z Rodzimowierstwem. Obrzęd zaplecin/postrzyżyn ma głęboki wymiar mistyczny i ściśle powiązany jest z tradycyjną (czyt. normalną) płciowością, podziałem ról rodzinnych i społecznych, wreszcie ludzką biologią i psychiką. Nie stanowi on zwyczajnego „pożegnania dzieciństwa”, które to można pożegnać choćby udziałem w kolonijnym ognisku. Jest to rytuał przejścia, przygotowanie młodego człowieka do przyjęcia nowej perspektywy oraz związanych z nowym stanem praw, obowiązków i przywilejów. Trudno oczekiwać, żeby wydarzenie firmowane przez KriPo (które, jak się okazuje, szczególnym zainteresowaniem się nie cieszyło) stanowiło dla dzieci coś więcej niż zwykłą ciekawostkę, pomijając już ich nieświadomy udział w ideologicznych rozgrywkach zdegenerowanych dorosłych. Po raz kolejny skrajne środowiska próbują zawłaszczać słowiańską symbolikę i obrzędowość i używać ich jako pustej formy do wdrażania swoich ideologii; na razie dzieje się to na niewielką skalę i raczej w przypadku grup muzycznych, ale można się spodziewać, że rak ten szybko stworzy przerzuty. Dlatego trzeba głośno protestować, tym głośniej, że środowisko Rodzimowiercze jest małe. Już po samym tonie artykułu widać, że dla autora Rodzimowiercy z założenia stoją po „lewej” czy też „liberalnej” stronie, podczas gdy stwierdzenie to jest sporym nadużyciem, i to nawet biorąc pod uwagę zróżnicowanie środowiska. Tu pojawia się więc wyzwanie dla gromad Rodzimowierczych, które być może powinny zwiększyć swój zasięg oddziaływania i same przejąć inicjatywę w zakresie organizowania takich wydarzeń; inaczej może się okazać, że Rodzimowierstwo zostanie wrzucone do jednego worka z kulturowymi wynaturzeniami naszych czasów, podczas gdy (jak widać choćby po naszej ankiecie), zdecydowanej większości Rodzimowierców bliski jest raczej obyczajowy tradycjonalizm. Nie dajmy bezcześcić dziedzictwa Ojców społecznym inżynierom – a to oni są najgłośniejsi i łatwo mogą zdeformować i tak już nie najlepszy obraz ruchu Rodzimowierczego.

Dodajmy jeszcze, że naprawdę abstrahując od indywidualnych zapatrywań na tzw. mniejszości seksualne czy tzw. tożsamość płciową, mamy tu do czynienia z wykrzywieniem symboliki i znaczenia pradawnej obrzędowości (pomijając już nawet szkodę dziecka!), które służy jedynie pustemu antyklerykalizmowi, a rykoszetem uderza w Rodzimowierców. Trudno nazywać to popularyzacją rodzimej obrzędowości, skoro pobudki organizatorów są widoczne jak na dłoni. Ani nasza dziatwa, ani tradycje nie służą do eksperymentowania z pseudonaukowymi ideologiami, zwłaszcza, że stoją one w jawnej sprzeczności z ustaleniami prawdziwej nauki na tym polu, nie wspominając już o gatunkowej i kulturowej mądrości milionów pokoleń ludzkich.

Dodaj komentarz